1931, po 13 stycznia, Kijów – Protokół zeznań aresztowanej Dionizji Szturc obciążających Jadwigę Szumowicz.

 

 

Kopia

 

Uzupełnienie zeznań

Dionizji Stanisławowny Szturc

z dnia 12.01.1931 r.

 

            Bliżej zapoznałam się z Szumowicz podczas naszej wspólnej pracy w szkole polskiej nr 11 w roku szkolnym 1928/1929 i od tego czasu zaczęłam odwiedzać ją w domu. Bywając u Szumowicz, spotykałam inne nauczycielki. Przeważnie była to Muszyńska albo - codziennie odwiedzająca Szumowicz i Jezierską – Górska. Bywały tam także: Romaniuk, Kowalska, Leszewic, Czarnecka, Jakimowicz i Leontowicz. Ta ostatnia bywała u Szumowicz bardzo często. Spotykałam tam niekiedy także Pawlikowskiego z żoną oraz Remińską. Ponadto do Szumowicz stale zachodziła jej sąsiadka - Snadzka.

            Niekiedy w mieszkaniu Szumowicz spotykałam jej byłe uczennice, które na prośbę Szumowicz odwiedzały Jezierską, aby dotrzymać towarzystwa staruszce. Latem 1929 r. opowiadała mi ona, że od przychodzących do niej byłych uczennic, dowiadywała się o aktualnych aresztowaniach.

            Mówiła mi o aresztowaniu ks. Skalskiego, o jego chorobie oraz o tym, że proponowano mu, na zasadzie wymiany, wyjazd do Polski. On jednak odmówił, ponieważ chciał zostać męczennikiem za wiarę. Ze słów Jezierskiej wynikało, że mieszkająca w Kijowie kuzynka ks. Skalskiego, zbierała pieniądze na pomoc dla duchownego. Opowiadała ona również o innych aresztowanych osobach. Sama też spotykałam nieraz młode dziewczyny, rozmawiające z Jezierską. Demczenko mówiła o nich, że to byłe uczennice Szumowicz. Z opowiadań Jezierskiej wywnioskowałam, że odwiedzająca ją młodzież nastawiona była patriotycznie i antyradziecko.

            Z nazwisk byłych uczennic Szumowicz, które bywały w jej mieszkaniu, znam tylko Wandę Wasilewską i Karwata. Innych nazwisk nie znam. Demczenko je wymieniała, jednakże nie pamiętam ich.

            Już w latach 1928-1929 dowiedziałam się, że w przeszłości wielu uczniów, kierowanej przez Szumowicz, szkoły pracy nr 11 wyjechało do Polski. Znając sytuację panującą wówczas w szkole, wywnioskowałam, że w przeszłości musiała mieć miejsce sytuacja skłaniająca młodzież do wyjazdu. Oczywiście pewną rolę mieli tutaj także i rodzice uczniów.

            W 1929 r. podczas oficjalnego rozpatrywania sprawy Szumowicz, okazało się, że udzieliła ona pewnej kobiecie rekomendacji dla przedstawicieli władz polskich. Szumowicz wyjaśniała, że uważała kobietę tę za członka partii i dlatego rekomendowała ją Polakom. Według oświadczenia Szumowicz, rekomendację tę podpisać miał ks. Żmigrodzki, który nie dałby swego podpisu, jeśli nie byłoby tam podpisu Szumowicz. Odwiedzałam ją w 1928 i 1929 r. W obecności mojej, a także Demczenko, Muszyńskiej i Leontowicz, niejednokrotnie prowadzone były rozmowy na temat pewnych wydarzeń w szkole. Były one szczegółowo omawiane, podobnie jak sposoby reagowania na nie. W rezultacie wymiany poglądów Szumowicz, Demczenko i Muszyńska, wydawały odpowiednie polecenia, szczególnie na odcinku ruchu pionierskiego, działalność którego uważana była w szkole za sprawę organizacji komsomolskich. Jako, że należało przydzielić jednego nauczyciela do udziału w tej pracy, skierowano do tego Czarnecką, a później Górską. Zrobiono to jednak tylko dla formalności. Między sobą uzgodniliśmy, że do kwestii pionierów należy trzymać się z daleka. Tym bowiem nauczycielstwo zainteresowane nie było. W szkole, wśród poszczególnych uczniów, miały miejsce rozmowy o tematyce antyradzieckiej. Podczas naszych rozmów na ten temat, doszłyśmy do wniosku, że sytuacja w kraju jest niezwykle ciężka, co powoduje niezadowolenie wśród rodziców, a to oczywiście przenosi się na dzieci. Uzgodniliśmy wtedy, że podczas antyradzieckich rozmów uczniów, będziemy je przerywać, ale żadnych wyjaśnień, zarówno na korzyść władzy radzieckiej, ani przeciw niej, nie będziemy udzielać.

            Podczas tych rozmów największą aktywność wykazywały Muszyńska i Szumowicz. Dyskutowano również nad sprawą propagandy antyreligijnej w szkole. Szumowicz mówiła, że nie może przekonywać uczniów do czegoś, w co sama nie wierzy. Nieznaczna propaganda antyreligijna, która prowadzona była w szkole, miała charakter czysto formalny. Szumowicz mówiła nam, że podczas prowadzonych pod przymusem w ramach „kółek darwinistycznych” rozmów na tematy antyreligijne, uczniowie uważnie słuchają, ale się uśmiechają. Według jej słów, zasypując dzieci naukowymi argumentami, nie wyjaśniała ich do końca, wiele kwestii pozostawiając bez rozwiązania.

            Ustalono również, iż jeśli któryś z uczniów nie przyjdzie na zajęcia w czasie świąt kościelnych, jego usprawiedliwienie (że był niezdrów, że babcia chora) należy przyjąć do wiadomości bez zbytniego dociekania faktycznych przyczyn nieobecności. Oficjalnie sprawę stawiano w ten sposób, że należy walczyć z nieobecnością podczas świąt, ale było to jedynie na pokaz. Faktycznie podczas zajęć szkolnych, absencja dzieci w okresach świątecznych przybierała charakter masowy, na to jednak nie zwracaliśmy szczególnej uwagi. W czasie świąt przeważnie nieobecnych było 20-25% dzieci. Szumowicz twierdziła, iż o sprawach wychowania antyreligijnego ani na tematy polityczne z rodzicami uczniów rozmawiać nie należy, aby nie zrażać ich do szkoły.

Wiosną 1929 roku, podczas rejonowej konferencji nauczycieli, Szumowicz wystąpiła z referatem na temat: „Jak prowadzić wychowanie antyreligijne”, w domu jednak zwierzała się, że jej wystąpienie był wymuszone i bardzo drogo ją kosztowało, gdyż mówiła nieprawdę. Wiem zresztą, że podczas religijnych świąt kościelnych, Szumowicz obchodziła je w ukryciu. Nauczyciele jedenastki podczas świąt rewolucyjnych w swoich klasach wyjaśniali sens tych świąt, jednak w klasach starszych praca ta prowadzona była przez nauczycieli nauk społecznych, a w klasach młodszych przez nauczycieli od nauczania początkowego.

            Przyjęto zasadę, że w pracę tę nie należy zbytnio się angażować. Jeżeli już to robiono, to jedynie w wypadku, gdy uczniowie mówili o istniejących trudnościach i wyrażali swoje niezadowolenie. Nie udzielano jednak odpowiednich wyjaśnień. Problem pozostawał nadal, tyle że rozmącony. W „jedenastce” cała rada pedagogiczna uprawiała patriotyczną, antyradziecką i kontrrewolucyjną działalność wychowywania dzieci. Szczególnie należy wymienić tutaj nauczycieli: Szumowicz, Rudnicką, Demczenko, Leontowicz, Czarnecką, Laszewicz, Werżańskiego, Romaniuk, Górską, Jakimowicz i Muszyńską. Spośród wszystkich nauczycieli wyjątkami były jedynie: Radziejowska, Formakowska i Bronisława Wasilewska.

 

Zapisano zgodnie z moimi słowami i zapoznano mnie z treścią:

 

D. S. Szturc

 

Odpowiadając na stawiane mi pytania, z pracowników innych instytucji oświatowych w sprawę całą zamieszanych, przypominam sobie niejaką Janinę Auderską - siostrę Leontowicz. Pracowała ona w polskim domu dziecka, a w październiku 1930 r. wyjechała do Jagotyna, gdzie pracuje jako kreślarz.

U Szumowicz bywała również Rymińska, która nie zgadzając się z nowymi metodami nauczania zrezygnowała z pracy w szkole. Rymińska udziela obecnie prywatnych korepetycji z języka polskiego. Mieszka ona na ul. Włodzimierskiej.

Szumowicz odwiedzał także były kierownik Mechanicznej Szkoły Zawodowej – Selenko, decyzją komisji usunięty ze stanowiska jako element antyradziecki. Pozostawał on z Szumowicz w bardzo zażyłych stosunkach.

Ponadto mówił mi kiedyś, że nie zgadza się z nowymi zasadami nauczania, a w szczególności z samorządem uczniowskim w szkole. Mówił, że jeśli nie będzie się karać uczniów, to oprócz blaszanych spluwaczek, nic nie będą potrafili wykonać.

Wiedziałam, iż Selenko był nieprzychylnie nastawiony do władzy radzieckiej, tak więc na temat wychowania radzieckiego nie należy z nim dyskutować. Po odejściu z polskiej szkoły przeniósł się on do Ukraińskiej Szkoły Mechanicznej, gdzie pracuje do dziś.

Odnośnie zakazanej literatury, wyjaśniam, iż w 1928 r., kiedy wystąpił problem niewłaściwej literatury, znajdującej się w zbiorach biblioteki szkolnej, powołano w tej sprawie specjalną komisję, w skład której wchodziły m. in. Rudnicka i Czarnecka. Przeglądnięto podejrzaną literaturę, pozostawiając ją jednak na bibliotecznych półkach. Nie wiem, czy literatura ta była udostępniana dzieciom, wiem natomiast, iż została ona usunięta dopiero w 1930 r.

Znamiennym był przypadek, gdy w 1929 r. na posiedzeniu rady pedagogicznej Jakimowicz była zmuszona wyznać, że chodzi do kościoła. Kiedy sekretarz rady pedagogicznej zwróciła się do Snadzkiego o zastosowanie właściwych środków, ten postanowił nie ruszać Jakimowicz. Dopiero jesienią, na wniosek członka komitetu miejskiego tow. Kuźniaka i organizacji partyjnej, Jakimowicz została ze szkoły usunięta.

Szumowicz wyrażała się o Snadzkim, jako o „przyzwoitym człowieku, którym można kierować”. Z całą pewnością stwierdzić można, że Snadzki wiedział o tym, że Szumowicz, Jakimowicz i Czarnecka są nastrojone kontrrewolucyjnie. Wnoszę to między innymi z tego, że Snadzki mówił swojej żonie, że w przypadku ustąpienia bolszewików z Kijowa, zostawia trzy naboje – dla Szumowicz, Jakimowicz i Czarneckiej. Żona Snadzkiego opowiadała o tym Leontowicz, ona zaś mi.

Nie mówiłam o tym Szumowicz, jednakże kiedy wypłynęła jej sprawa, Snadzkiego oskarżano o to, że znając sytuację, krył jej postępki. Snadzki powinien był odejść. Rozpoczął już nawet pewne w tym kierunku starania, nie doczekał się jednak usunięcia ze stanowiska.

Jesienią 1929 r. Snadzki ustąpił ze stanowiska i skierowany został do Winnicy na dyrektora szkoły polskiej. Szumowicz mówiła o Snadzkim, że to „porządny człowiek i broni jej pozycji w szkole, przeciw niemu występuje jednak komórka partyjna”.

Wiem, że Szumowicz była w dobrych stosunkach ze Skarbkiem, ale kiedy w 1929 r. wobec Szumowicz zaczęto wysuwać oskarżenia, nie chodziła ona do Skarbka, ale w jej imieniu rozmawiała ze Skarbkiem Leontowicz, gdyż jako koleżance żony Skarbka, łatwiej jej było znaleźć do niego dojście.

Czarnecka i Rudnicka uczą języka polskiego. Przez cały czas twierdziły one, że nie ma współczesnej literatury polskiej dla uczniów, dlatego też wykorzystywały starą – szczególnie Mickiewicza.

W latach 1925-1929 inspektorem szkół polskich był Czesław Snadzki. Mieszkał on w tym samym domu, co Szumowicz i gdzie mieściła się polska szkoła. Żona Snadzkiego wykładała w jedenastce. U Szumowicz bywała codziennie.

Snadzka niewątpliwie wiedziała o kontrrewolucyjnej działalności w szkole i pomagała w jej prowadzeniu. Dzięki Snadzkiej, Szumowicz i cała antyradziecka grupa polskiego nauczycielstwa, była doskonale poinformowana o niektórych wewnętrznych problemach partii, które nosiły ściśle tajny charakter.

Wiedzieliśmy na przykład o stałych nieporozumieniach pomiędzy Szmidtem i Snadzkim. Kiedy Szmidt wystąpił z propozycją przyłączenia szkoły polskiej do Technikum, co oznaczałoby, że szkoła będzie podporządkowana Szmidtowi, Szumowicz - obawiając się takiego połączenia, gdyż Szumski miałby wpływ na sytuację w szkole, „kładąc na wszystkim swoją łapę i nie dając żyć” – naciskała na Snadzkiego, aby udał się w tej sprawie do Charkowa. W rezultacie szkoła pozostała samodzielna.

Snadzki bezwzględnie ulegał wpływom Szumowicz, która omawiała z nim wszystkie problemy. Bezdyskusyjnie wiedział on o kontrrewolucyjnej działalności w szkole. Wielokrotnie podnosił problem zaniechania w szkole pracy „pionierskiej” i antyreligijnej. Kończyło się jednak na słowach, a konkretnych zabiegów w sprawie walki z kontrrewolucyjną działalnością Snadzki nie czynił.

Podczas omawiania sprawy Szumowicz, Skarbek wystąpił w charakterze oskarżyciela, jednakże oskarżenie przeprowadzono w ten sposób, że sprawy nie tylko nie nagłaśniał, ale starał się ją wręcz marginalizować. Komórka partyjna poświęcała tej sprawie bardzo wiele uwagi, a pracę Szumowicz oceniała jako kontrrewolucyjną.

W związku z – prowadzonym przez Skarbka - oskarżeniem Szumowicz, pod jego adresem padały najróżniejsze zarzuty. Był on przeto bezwzględnie zadowolony z tego, że cała sprawa zakończyła się usunięciem Szumowicz ze szkoły, co było jego propozycją – korzystną przede wszystkim dla niej.

Żona Skarbka była w bardzo dobrych stosunkach z Szumowicz. Szczególna zażyłość miała jednak miejsce pomiędzy Skarbkową i Leontowicz. Uznać należy, że żona Skarbka wiedziała o kontrrewolucyjnej działalności nauczycielstwa polskiego.

Kiedy w 1928 r. w „Sierpie” pojawił się artykuł o nieporządkach w polskiej Szkole Pracy nr 11, wszyscy dążyliśmy do tego, aby zdemaskować autora[1]. Skarbek jak i jego żona, pozytywnie odnosili się do ciała pedagogicznego szkoły nr 11. Skarbek zwierzał się Leontowicz, że bez względu na niektóre błędy, podoba mu się kolektyw nauczycielski z powodu swej jednomyślności.

Szczególnie objawiało się to w sprawie Szumowicz, za którą stanął cały szkolny kolektyw. Żona Skarbka była również zainteresowana tym, aby zdemaskować autora artykułu na temat szkoły i w tym celu weszła w kontakty ze współpracownikami „Sierpa”. Czy nazwisko to zostało rozszyfrowane, nie wiem.

Dzięki temu, że Leontowicz była w bliskich stosunkach ze Skarbkiem, dowiedzieliśmy się o nieporozumieniach wewnątrz redakcji „Sierpa”, ponieważ członkiem kolegium redakcyjnego był Skarbek.

W odpowiedzi na postawione pytanie, stwierdzam, że podczas rozmów w mieszkaniu Szumowicz podnoszono problem pewnych uczniów, którzy - jako dzieci komunistów i wychowani w środowiskach radzieckich - nie ulegają wpływom kontrrewolucyjnym, a wobec których należy zachowywać daleko posuniętą ostrożność, gdyż mogą oni przejrzeć prowadzoną przez nas antyradziecką politykę wychowawczą albo też nie rozumiejąc jej, wypowiadać w domu, zasłyszane w szkole, antyradzieckie treści, co może być dla nas bardzo niebezpieczne.

Nie pamiętam aby u Szumowicz kiedykolwiek rozmawiano na temat polskiej interwencji i zajęcia Kijowa. Jedynie Jezierska mówiła mi o tym, że w Polsce jest dużo lepiej niźli tu, o czym donosiły jej, otrzymujące listy z Polski, byłe uczennice Szumowicz oraz że oczekuje ona na „polskich wyzwolicieli”.

Kiedyś, w prywatnej rozmowie Muszyńska wyznała mi, że spodziewa się rychłej interwencji i dlatego pragnie czym prędzej wyjechać do Polski. Było to wiosną 1930 r.

Rodzina Muszyńskiej, mieszkająca na stałe w Polsce, prowadziła z nią obfitą korespondencję. Ojciec Muszyńskiej – Sznel, został niegdyś zatrzymany podczas próby nielegalnego przekroczenia granicy. Było to kilka lat temu.

W 1925 r. na propozycję Muszyńskiej zakupiłam od niej 12 dolarów. Dwa tygodnie temu Muszyńska proponowała mi w szkole, abym kupiła od niej dolary. Odmówiłam jej. O jaką sumę chodziło i skąd dolary te pochodziły, nie mam pojęcia. O kontaktach Muszyńskiej z Polskim konsulatem nic nie słyszałam.

W ogóle nic mi nie wiadomo na temat żadnych osób, utrzymujących kontakty z polskim konsulatem. Na postawione pytanie, odpowiadam, że sprawa przeciwko Szumowicz rozpatrywana była jesienią 1929 r. poczym została ona usunięta ze stanowiska.

Po zakończeniu sprawy, Jezierska mówiła mi, że za wszczęcie tej sprawy, powinna „podziękować” Sobocie, który swoją dziewczynę posyłał pod drzwi Szumowicz w celu podsłuchiwania. Sobota został zabity latem 1930 r.

Od pracującej w bibliotece Marii Świątek słyszałam, że Sobota brał udział w obławie z milicją na bezdomnych i został wówczas zabity na Górce Włodzimierskiej. Według Świątek o zabójstwie Soboty nie należy mówić. Zrozumiałam to w ten sposób, że Sobota najprawdopodobniej pracował w GPU i dlatego komórka partyjna nie chce o nim rozmawiać. Świątek mówiła mi o tym w wielkiej tajemnicy.

 

D. S. Szturc

 

Przesłuchiwał:

Pełnomocnik I grupy

Wydziału Specjalnego

Szmalc

[podpis odręczny]

 

Kopia, maszynopis w języku rosyjskim.

CDAHOU, fond 263, op. 1, spr. 57003, k. 5-15.


[1] Autorem tym był Szmidt.

           

 
 

Powrót