1934, 20 kwietnia, Kijów – Skarga skazanego w sprawie POW A. J. Grygorowicza do prokuratora USRR do spraw specjalnych – Kagana dotycząca bezprawnych metod śledczych i fałszowania dowodów przeciw niemu.

 

 

Do głównego prokuratora USRR

do spraw specjalnych

tow. Kagana

od skazanego przez OGPU w Winnicy

Grygorowicza Andrzeja Jakubowicza

zam. w Winnicy

 

 

Oświadczenie

 

            Zwracam się do was z oświadczeniem. Uważam za swój obowiązek donieść wam, że rzeczywiście w swoim życiu dopuściłem się przestępstwa, tym bardziej nagannego, że byłem członkiem partii. Kiedy zostałem aresztowany przez organy OGPU przedstawiono mi oskarżenie o to, że jestem członkiem kontrrewolucyjnej organizacji POW, z czym zgodzić się nie mogłem.

            Kiedy zaprzeczyłem, że nie jestem członkiem tej organizacji i nic wspólnego z nią nie mam, oświadczono mi, iż mówię nieprawdę, gdyż organy GPU posiadają dostatecznie wiele materiału dowodowego, który potwierdza moją przynależność do POW.

            Kiedy przez długi czas nie zdołano złamać mnie w tym zakresie, gdyż nie było żadnych materiałów, które potwierdziłyby moją winę, rozpoczęły się różnorakie naciski i fortele śledczych. Technika i metody śledztwa były tak dobrane, że każdy człowiek w ostatecznym rozrachunku musiał załamać się ze względu na przeróżne polityczne zarzuty, przedstawiane w czasie śledztwa. Sam przebieg śledztwa w mojej sprawie od początku zaplanowany był tak, aby rozwój danej organizacji kontrrewolucyjnej, szczególnie POW, nie wyglądał na nic innego, jak tylko demonstrację polityczną.

            Pierwsze dni przesłuchań, bez względu na to, jakie metody przeciwko mnie stosowano, nie przyniosły żadnych wyników. Wysuwane w dalszym toku śledztwa przeróżne argumenty, które jakoby miały udowodnić mą przynależność do POW, również nie przyniosły rezultatów. W gruncie rzeczy żadnych dowodów nie było i być nie mogło. Niczego nie mogłem ani powiedzieć, ani tym bardziej napisać, na temat tejże organizacji. W końcu śledczy przedstawił mi schemat, według którego powinienem spisać zeznanie, czego zrobić nie mogłem, gdyż absolutnie nie miałem o tym pojęcia.

            Uważam za zbyteczne wymieniać represje, jakim poddano mnie w czasie śledztwa. Sadzę, iż ostatecznie zostaną one wykryte. Haniebne jest, że pracownicy GPU – szczególnie w Winnicy – stracili wszelką czujność klasową. To, jak ze mną postąpiono, jest tak niesłychane, że trudno aż w to uwierzyć, gdyż GPU w Winnicy doskonale mnie znało; każdy mój krok i wszystko co czyniłem.

            Pracując przez 10 lat w Winnicy, organizacja partyjna i GPU oceniali całą działalność Grygorowicza[1] i widzieli, że nie był on ani polskim nacjonalistą i nie należał do POW. Nie jestem w stanie opisać tego wszystkiego, co miało miejsce w czasie śledztwa. Chcę natomiast ujawnić, jak w rzeczywistości powstała tzw. „winnicka piątka POW”. Wiedzą o tym świetnie towarzysze: Bruk, Gitler, Tonkonogi i [Matwiej] Pogrebiński, na pewno jednak naczelnik GPU nie jest tego świadom. W to nie wątpię.

            „Winnicką piątkę POW” zorganizowali i zestawili niejacy: Naruszewicz i Kołodrubski, aresztowani w sprawie UWO. Kiedy zostałem aresztowany, już w „puszce”[2] i w „suce”[3] podczas przewożenia na śledztwa, a także w celi gdzie przebywałem z niejakim Kustowskim, który przy pierwszym naszym spotkaniu wykrzyknął, „oto zjawił się planowany wojewoda POW, teraz już wszystko się wyda”, poinstruowano mnie, co i jak trzeba pisać. Wszyscy w celi byli całkowicie „rozpracowani” jeszcze przed moim przyjściem. Tenże Kustowski powiedział mi: „organizatorem waszej komórki jest Snadzki, a wchodzicie w nią wy Grygorowicz, Pakulski, Turtowski i Jankowski”. Opowiedział mi czym zajmowali się poszczególni członkowie grupy i kiedy została ona zorganizowana.

            W celi tej przesiedziałem kilka dni i zmyśliłem zeznania według tego schematu, który podyktował mi śledczy Tonkonogi. Po kilku dniach wezwał mnie on i zapytał: „jak tam, piszecie cokolwiek?” Odpowiedziałem, że „nie wiem co pisać, bo chociaż Kustowski poinstruował mnie w tej materii, to wszystko to przecież totalne bzdury”, po czym wręczyłem mu brudnopis z zeznaniami. On przeczytawszy to uśmiechnął się i powiedział: „otóż widzicie, początek już jest”, a następnie nakazał wyprowadzić mnie na korytarz. Z konspektem tym udał się do tow. Bruka.

            Wychodząc na korytarz zauważyłem, że w kącie tzw. „rady wiejskiej” zgromadziła się grupa ludzi, wśród której znajdował się niejaki prof. Kołodrubski, aresztowany w sprawie UWO. Podszedł on do mnie i wziął na stronę, pytając: „jak moje sprawy”. Odpowiedziałem: „a co was to obchodzi?” na co on odparł: „wy chyba jesteście Grygorowicz”, ja mówię: „tak”. On na to: „wy ze sprawy POW?”, „owszem”, „no i co, śpiewacie już?”. Ja pytam: „a po co wam to wiedzieć?”, on odparł, że dużo wie o tej sprawie i może mi co nieco powiedzieć. Następnie zaczął mówić wszystko to, co Kustowski. Podał identyczny skład komórki i jej zadania.

            Wyglądało to tak, jakby on siedział ze mną w celi i układał ten sam scenariusz, który i ja pisałem. Powiedziałem mu: „przecież to wszystko wymysł, kłamstwo”. On zaś spojrzał na mnie ze zdziwieniem i rzekł: „czyż nie pojmujecie, że to jest nic innego, jak demonstracja polityczna wielkiej wagi państwowej, że to jest polityczny weksel Polski”.

            Przesiedziałem z nim pół godziny. W tym czasie naopowiadał mi dostatecznie dużo. Po godzinie znów zostałem wezwany przez śledczego, który powiedział: „otóż widzicie, już jesteście uświadomiony, zaczynacie pisać, teraz z wami rozmawiał będzie tow. Bruk”. Tow. Bruk przyjął mnie bardzo sympatycznie i zaczął ze mną gawędzić, pierwsze jego słowa brzmiały: jeżeli zostaliście aresztowani przez organy GPU musicie być mali, nie jesteście u siebie w gabinecie, a w GPU”. Kiedy spytałem co rozumie przez „być małym”? Nie otrzymałem odpowiedzi.

Rozpoczęła się rozmowa o POW. Sprowadzała się ona do tego, że jest to „polityczna konieczność”. Bruk spytał mnie: „czy to dla was jasne?”. Odpowiedziałem, że nie wszystko, bo wiele jest tutaj niedomówień. Odpowiedział: „kiedy będziecie pisać protokół ze śledczym wszystkie drobiazgi wyjaśnicie”. Na tym skończyła się nasza rozmowa. Później, jeszcze tego samego dnia, przeniesiono mnie do innej celi – nie różniącej się od tej poprzedniej. Więźniowie byli bowiem tak rozmieszczani, aby w każdej celi znajdowali się aresztanci współpracujący ze śledczymi, na skutek czego urabiany byłem we „właściwym kierunku”.

Kiedy przystąpiliśmy do spisania protokołu wystąpiła znaczna rozbieżność z zeznaniami innych oskarżonych. Tak było w przypadku Berdyczowa. Nie potrafiłem wskazać nikogo, kto mógłby stać na czele tamtejszej „komórki POW”. Podano mi wówczas nazwisko niejakiego Brzozowskiego. Oświadczyłem, że nie znam nikogo takiego. Na końcu okazało się, że „muszę go znać” i poddano nas wspólnej konfrontacji. Ów Brzozowski podczas konfrontacji powiedział: „oczywiście, że znam Grygorowicza od 1930 r. Zwerbował mnie on do komórki POW i od tej pory przewodziłem komórce w Berdyczowie”. Kiedy stwierdziłem, że w 1930 r. w żadnym wypadku nie mogło to nastąpić, doszło do wspólnych rozważań, w wyniku czego ustalono, że „miało to miejsce w 1932 roku”.

To samo było z niejakim Niedzielowskim, którego nigdy wcześniej nie spotkałem. Po tym wszystkim śledczy Tonkonogi oświadczył, że będzie zmuszony zmienić swoje postępowanie, gdyż stracił do mnie wszelką cierpliwość. „Widać, że z was niczego nie będzie” – wrzasnął drąc dokumenty, po czym wyrzucił mnie. Przez jakiś czas nie byłem wzywany. Później doprowadzono mnie do innego śledczego – tow. Pogrebińskiego.

Pisaliśmy od nowa. Pomimo, że wiedziałem już o śledztwie, wszystko to stanowiło dla mnie ciemną kartę. Śledczy Pogrebiński pisał protokoły, które ja bez czytania podpisywałem, bo nie miałem już sił z nim walczyć. Oświadczyłem mu, że „to kłamstwo, kompletne bzdury i bezmyślność. Oszukujecie nie tylko siebie i innych, ale także partię i GPU”. Wówczas Pogrebiński przez kilka dni prowadził ze mną rozmowy, zapewniając, że to wszystko to nic innego, jak demonstracja polityczna, w której ja powinienem uczestniczyć.

Od tej pory wpadłem w nurt zeznań, wierząc mu bezkrytycznie. Zapewniał mnie on, że jako członek partii i pracownik GPU powinienem być spokojny. Kiedyśmy zaczęli pisać kolejny protokół, nastąpiły znów rozbieżności z innymi aresztowanymi. Na przykład z tow. Goldem. Nie mogłem nic powiedzieć, nie wiedziałem bowiem co Gold zeznał.

Gold w swych zeznaniach głosił, że należy wszystkich aresztować. Wtedy wsadzili nas do jednej celi, gdzie przez dwa dni nieprzerwanie spisywaliśmy uzgodnione zeznania. Kiedy przeczytałem jego zeznania, powiedziałem: „Słuchaj Gold, co ty bredzisz? Przecież ty jesteś członkiem partii, dlaczego łżesz?”. On zaś odpowiedział „Czyż ty naprawdę jesteś taki jołop, że nie rozumiesz o co tu chodzi? Przecież to dyplomacja, polityczny weksel Polski”. Wraz z Goldem sądziliśmy, że to jakiś system, fantazja i nic więcej. Ostatecznie przekonałem się, że padłem ofiarą prowokacji. Tak oto całe śledztwo zakończyło się złożeniem kłamliwych zeznań.

Śledczy wiedział o tym doskonale. Kiedy zapoznał się z materiałem oznajmiłem mu, że „mimo tego, iż podpisałem protokół nie zgadzam się z nim, gdyż to zwyczajne bzdury i łgarstwa – fantastyczne wymysły”. Rozpoczęła się zatem kolejna runda.

Zrozumiałem, że cała ta sytuacja i prowokacja, jakiej mnie poddano, szczególnie w więziennej celi nr 5, była zwykłym oszustwem, której padłem ofiarą. Zrobiłem wielkie głupstwo, że poddałem się podłym i fałszywym podszeptom. Zdecydowałem odwołać swoje zeznania.

Wtedy zaczęły się kolejne etapy urabiania mnie. Nie jestem w stanie opisać tego wszystkiego. Robi mi się niedobrze, gdy pomyślę, iż zarówno śledczy, jak i Gold z Brzozowskim wciskali mi brednie, że jeżeli odwołam zeznania, jeszcze sobie zaszkodzę i mogę znaleźć się w niebezpieczeństwie. Dano mi wyraźnie do zrozumienia, że mogę zostać rozstrzelany. Znów więc skapitulowałem przed ich perswazją i znów poszedłem na współpracę, przyznając się do tych wszystkich wymysłów. I tak było, aż do momentu skierowania sprawy do prokuratury.

Najbardziej uspokajał mnie prof. Brzozowski dowodząc, że to nic innego jak system i że podyktowane jest to racją stanu. Jesteśmy przecież ludźmi politycznie świadomymi. Powoływał się też na rozmowę z tow. Brukiem, który „całkowicie się z nim zgadzał”. Mówiąc krótko: był to człowiek, który mamił nas i siebie samego.

W takich warunkach przebiegało całe śledztwo. Po nim zrobiono ze mnie nacjonalistę i kontrrewolucjonistę. Zmuszono mnie do podpisania nieprawdy, co jakoby miało służyć interesom Partii. Zapewniono mnie też, iż nic mi nie grozi, że – jako członek Partii – powinienem zrozumieć dlaczego tak należy postąpić. W ten sposób padłem ofiarą prowokacji.

Stwierdzam, że nigdy nie należałem do POW i ludzi do niej należących nie znam. W podły sposób zostałem sprowokowany i podpisywałem nieprawdę. Przed prokuratorem zeznawałem nieprawdziwie. Przyznaję się do winy w tym względzie, że jako członek Partii nie miałem odwagi po bolszewicku zaprzeczyć całemu temu kłamstwu przed prokuratorem. Nie potrafiłem się obronić i dowieść, nie tylko GPU, ale i Partii, że nie jestem żadnym kontrrewolucjonistą. Uważam to za największą porażkę mego życia, która przyszła na mnie dopiero w 56 jego roku.

Do POW nigdy nie należałem, a członków jej nie znam. Żadnych zebrań u mnie w mieszkaniu nie było i – wbrew temu co głosi protokół śledztwa – na żadnych zebraniach u innych nie bywałem. Wszystko to jest fantazja i wymysł, przez który skazano mnie na 5 lat łagrów.

Cóż to za praworządność? – chciałoby się zapytać – czyż organy GPU naprawdę uwierzyły w te brednie? Wszyscy obecnie zadają sobie pytanie: „Cóż to za system? Taka bzdura miałaby być prawdą?”. Na podstawie tego wszystkiego widać wyraźnie, że pracownicy GPU potraktowali całą sprawę w sposób biurokratyczny, czysto formalnie, w ogóle nie dochodząc winy czy niewinności podejrzanych.

Popadłem w zaklęty krąg, z którego nie mogłem się wyrwać. Partia o tym nie wie, a trzeba, żeby wiedziała. Takie metody śledztwa dyskredytują bowiem ją oraz organy GPU. Proszę was o ponowne rozpatrzenie mojej sprawy i przywrócenie mnie w szeregi partii robotniczej oraz umożliwienie pracy wespół ze wszystkimi robotnikami ZSRR, celem kontynuowania walki klasowej za socjalizm. W więzieniu męczę się już sześć miesięcy. Sił już więcej nie mam. Nie jestem żadnym kontrrewolucjonistą. Uczciwie i bezgranicznie oddany jestem klasie robotniczej. Walczyłem za dyktaturę proletariatu, ja uczestnik wojny ojczyźnianej, służyłem w Armii Czerwonej. Przekonany jestem o tym, że weźmiecie to wszystko pod uwagę, przyjmiecie mnie ponownie w szeregi klasy robotniczej i przywrócicie obywatelstwo ZSRR. Zapewniam was, że w dalszym ciągu będę uczciwie pracował, jak to miało miejsce aż do chwili mego aresztowania.

 

Od skazanego za przynależność do POW w obwodzie winnickim, znajdującego się obecnie w Kijowie w więzieniu Łukianowskim, blok 8/9, w oczekiwaniu na zesłanie Andrzeja Jakubowicza Grygorowicza.

 

20 kwietnia 1934 r.

 

Zgodnie z prawdą:

Pomocnik wojskowego prokuratora Kijowskiego Okręgu Wojskowego

Podpułkownik ministerstwa sprawiedliwości

 

Kozin

[podpis odręczny]

 

Informacja

 

Oryginalne oświadczenie Grygorowicza Andrzeja Jakubowicza znajduje się w archiwum śledczym nr sprawy 211702, znajdując się w ewidencji wydziału KGB SM ZSRR w Moskwie*.

 

Pomocnik prokuratora wojskowego KWO

 

Kozin

[podpis odręczny]

 

1 luty 1956 r.

 

Poświadczona kopia, maszynopis w języku rosyjskim.

CDAHOU, f. 263, op. 1, spr. 37955, ark. 94-98.

 


* Dopisek ręczny atramentem. 

[1] Zgodnie z oryginałem w tłumaczeniu zachowano nieścisłości gramatyczne dotyczące odmiany osobowej.

[2] Zastosowano polski odpowiednik. W oryginale „бочка” (beczka) - zbiorowa cela, do której wędrowali aresztowani bezpośrednio po zatrzymaniu.

[3] Zastosowano polski odpowiednik. W oryginale „ворона” (wrona) - samochód do przewozu aresztantów.

 
 

Powrót